Często ludzie u których się zatrzymujemy mają mapy świata powieszone na ścianie, a ich kraje umieszczone są w centralnym miejscu. Bardzo lubimy na nie patrzeć. To inne mapy niż te, do których przywykliśmy. Chiny rozpychają się na środku, spychając na bok i nienaturalnie deformując inne kraje i kontynenty. Kraj jest olbrzymi i różnorodny. Tysiące kilometrów kwadratowych powierzchni, tysiące metrów wysokości. Dziewięć gór wystaje ponad 8 tysięcy metrów, ponad tybetańskim płaskowyżem i pustynią Gobi, aby potem stopniowo ześlizgnąć się do morza. Oczywiście nie jednego tylko dwóch. Niezliczone gatunki roślin i zwierząt adekwatnych do każdej strefy klimatycznej. A to wszystko przetkane ponad bilionem Chińczyków. Żeby jeszcze bardziej skomplikować – nie Chińczyków a pięćdziesięcioma sześcioma oficjalnie uznanymi grupami etnicznymi różniącymi się praktycznie wszystkim. Kuchnią, strojem, tradycjami i językiem.
Chiński centralny rząd nie ma łatwego zadania w zarządzaniu taką różnorodnością. Aby ułatwić sobie sprawę całe to bogactwo zostało sprowadzone do jednego mianownika. Czas jest wyznaczony przez jedną strefę czasową a ludzie masowo wpasowywani są do jednej matrycy: „obywatela chińskiego”.
Skomentowano (1)
Ciekawe podsumowanie.