Jak Turek stał się mężczyzną

Sünnet Düğünü

13 lipca 2018/Turcja

W Turcji nasz drugi przystanek był w Lüleburgas. Zatrzymaliśmy się w akademii rowerowej, małym budynku sfinansowanym przez władze miasta, oferującym bezpłatne noclegi dla rowerzystów z całego świata. Miasteczko niczym się nie wyróżniało, padał deszcz, poza odpoczynkiem, nie mieliśmy pomysłu jak spędzić w nim dwa dni. Być może daliśmy sobie przestrzeń, aby coś się wydarzyło. Ku naszemu zaskoczeniu odwiedził nas chłopak opiekujący się akademią, lokalny aktywista rowerowy. Macie plany na wieczór? – zapytał. Planów nie mieliśmy a on zaproponował wspólną wycieczkę do wioski obok, gdzie jego rodzina świętowała Sünnet Düğünü (obrzezanie), co dla tutejszych chłopców jest wielowiekową tradycją.

Pojechaliśmy do małej, rolniczej wioski, której majętność zdradzały toalety na podwórkach. Na uroczystość zostało zaproszonych kilkaset osób, wszystkich kolejno witali rodzice ubrani niczym para młoda, w białą suknię i garnitur. Goście także ubrani odświętnie; jednak kobiety w tradycyjnych strojach z głowami zakrytymi chustami mocno kontrastowały z innymi paniami w nieskromnych sukniach, niczym z festiwalu filmowego w Cannes. Kolejno wszyscy podchodzili i wręczali podarki. Z minuty na minutę specjalna aksamitna skrzynia wypełniała się złotem, pieniędzmi i stosowną adnotacją od kogo i z jakiej okazji. Uraczeni lokalnym jedzeniem i bezalkoholowymi napojami rozsiedli się w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Panie na lewo, panowie na prawo. W napięciu przestawiali krzesła, aby mieć lepszy widok na scenę – środek podwórka, po którym jeszcze rano chodziły kury.

W centralnym miejscu na białym tronie siedział bohater wieczoru, sześciolatek ubrany w białe szaty. W czasie, gdy inne dzieci wciąż były dziećmi, biegając z balonami z turecką flagą, on grzecznie pozował do zdjęć. Na przyczepie odpiętej od traktora ustawił się zespół, rodzina zniknęła, aby tuż po zmroku z orszakiem kawalerów wejść ponownie scenę-podwórko, tym razem w czerwonej lektyce. W niej siedział nasz maluch, który ze względu na petardy i zasłonę dymną był niemal niewidoczny. Rozpoczęły się tańce. Pierwsze rodzice z synem, później sąsiedzi i bliscy. Następnie kilkadziesiąt osób ustawiło się w kole, aby na znak wokalisty – wodzireja leniwie przesuwać się w prawo, rytmiczne pstrykając palcami. Najbardziej skoczny był taniec młodych mężczyzn i gospodarza, który w ręku trzymał butelkę wódki, ta w zestawieniu z wieloma zakrapianymi uroczystościami w Polsce, tu nie cieszyła się dużym zainteresowaniem. Cały pokaz trwał może kilkadziesiąt minut, wszystko i wszystkich zmył deszcz, symbolicznie dając znać o końcu dzieciństwa.

Co myślisz?

© 2018 Przed namiSkontaktuj się z nami