Kirgistan

Ukraść żonę w dobrym tonie

22 listopada 2018/Kirgistan

W Kir­gi­sta­nie przy­wi­tał nas nie kto inny, jak sam Lenin. Tuż po prze­kro­cze­niu gra­nicy peł­nej lokal­nych sprze­daw­ców, w Oshu, dru­gim co do wiel­ko­ści mie­ście, stał dumie wielki pomnik zamierz­ch­łych cza­sów. Kil­ku­me­trowy monu­ment nie został zbu­rzony, nie tra­fił też do Muzeum Pom­ni­ków Niech­cia­nych. Po pro­stu jest i już.

Wokół niego duże zamie­sza­nie. Dro­gie samo­chody, lokalna muzyka, dostoj­nie ubrany tłum ludzi. Z tłumu wyła­nia się para młoda, po niej kolejna i kolejna. Wokół par mło­dych, a jest ich aż 10, kłę­bią się goście, zata­czają kręgi, śpie­wają ryt­micz­nie pstry­ka­jąc pal­cami. Na to gru­powe wesele zje­chali się z oko­licz­nych wio­sek. Męż­czyźni w obo­wiąz­ko­wych tra­dy­cyj­nych czap­kach, kobiety z moc­nym maki­ja­żem. Dopiero wiele dni póź­niej, w Bisz­keku, stu­dent z Tur­cji powie nam, że wciąż wiele z tutej­szych ślu­bów odbywa się zgod­nie z nie­chlubną tra­dy­cją „ala kaczuu” czyli „łap i ucie­kaj”. Prak­tyka ta, choć ofi­cjal­nie zabro­niona doty­czy pory­wa­nia mło­dych kobiet i zmu­sza­nia ich do zamąż­pój­ścia za pory­wa­ją­cego. Począt­kowo trudno nam w to uwie­rzyć, jed­nak gdy zaczy­namy szu­kać infor­ma­cji na ten temat, szybko znaj­du­jemy różne wywiady i sta­ty­styki. Od tego momentu tro­chę ina­czej patrzymy na mija­jące nas pary. Choć wiemy, że to tylko jeden z ele­men­tów tego kraju. Tak jak złote i srebrne pomniki Lenina, które można zna­leźć roz­sy­pane po całym Kir­gi­sta­nie, nie świad­czą one o tym, że Lenin jest sza­no­wany i podzi­wiany. Ale każdy kraj ma swoje dobre i mroczne strony. Przez więk­szość pobytu w Kir­gi­sta­nie prze­by­wa­li­śmy w swoim towa­rzy­stwie, jadąc nie­śpiesz­nie górzy­stą ośnie­żoną drogą z Oshu do Bisz­keku.

Jesienna mgli­sta atmos­fera, roz­le­głe góry, tur­ku­sowe rzeki tak nas hip­no­ty­zują, że trudno uwie­rzyć, że są praw­dziwe. Kolory wody, ziemi i nieba wyglą­dają tak, jakby były pod­krę­cone w pho­to­sho­pie. Te pocz­tówki uzu­peł­niają zwie­rzęta: konie, owce, sroki i grube muchy. Ale to wła­śnie konie wiodą prym w kir­gi­skim pej­zażu. Konie nie tylko zasi­lały car­ską armię, ale na prze­strzeni wie­ków „towa­rzy­szyły na każ­dym eta­pie życia koczow­nika: naro­dzi­nom dziecka, wesela, przy­by­ciu waż­nego gościa, pogrze­bom. „(”Koń w kir­gi­skiej kul­tu­rze”, J. Ripart). Nam utkwił obraz kil­ku­dzie­się­ciu męż­czyzn mkną­cych na koniach w jed­nym kie­runku. Gdy pod­je­cha­li­śmy bli­żej oka­zało się, że grają w „Ulak Tar­tysh”. To gra pole­ga­jąca na tym, że dwie dru­żyny wal­czą o mar­twą owcę, którą podno­szą z ziemi i nie pozwa­la­jąc sobie jej ode­brać, umie­szają w spe­cjal­nym punk­cie. Koń był także obecny w Bisz­kec­kim Naro­do­wym Cyrku.

Żółto – zie­lony sowiecki budy­nek cyrku przy­po­mina tro­chę sta­tek kosmiczny. Przed wystę­pem, na zewnątrz budynku jaz­zowy zespół star­szych panów zachęca do zakupu popcornu, świe­cą­cych bran­so­le­tek i jabłek w kar­melu. W środku arena z czer­wo­nym dywa­nem, wokół drew­niane krze­sła, które zapeł­niały się w każ­dej minu­cie. Gdy tylko na estradę wszedł kon­fe­ran­sjer ubrany w biały frak przy­po­mniały nam się pol­skie pla­katy cyr­kowe Huberta Hil­schera, Andrzeja Pągow­skiegi czy Jana Mło­do­żeńca. Całe przed­sta­wie­nie z „Gośćmi z Afryki, Kazach­tanu i Rosji”, zwie­rzętami, akro­ba­cjami i klau­nami było dla nas tro­chę zabaw­nym, tro­chę kiczo­wa­tym, tro­chę strasz­nym relik­tem prze­szło­ści. I nawet jeśli jeste­śmy prze­ciwni cyr­kowi ze zwie­rzętami to musie­li­śmy przy­znać, że to co Kir­gizi potra­fią zro­bić jadąc na koniu jest impo­nu­jące.

Jesz­cze Pol­ska nie zgi­nęła. W Kir­gi­sta­nie nie bra­ko­wało ele­men­tów pol­sko­ści. Pierw­sze w Jalal – Aba­dzie, nie tylko zatrzy­ma­li­śmy się na ple­bani u pol­skiego księ­dza, który 1 listo­pada zapro­wa­dził nas na cmen­tarz pol­skich żoł­nie­rzy z Armii Andersa. Zapa­lamy jedyną świeczkę dla ponad dzie­więć­dzie­się­ciu pole­głych. Póź­niej z Bisz­keku, wraz z Polo­nią, świę­to­wa­li­śmy 11 listo­pada. Pomimo tego, że od Pol­ski dzieli nas już bli­sko 9000 km, w setną rocz­nicę odzy­ska­nia przez Pol­skę nie­pod­le­gło­ści mogli­śmy usły­szeć nie tylko hymn Pol­ski, ale także wier­sze Szym­bor­skiej, Tuwima i Mic­kie­wi­cza.

W naszym odczu­ciu w Kir­gi­sta­nie wytwo­rzył się spe­cy­ficzny dualizm kul­tu­rowy. Z jed­nej strony cią­gle obecne są tra­dy­cje sprzed setek lat, noma­dyczne gry, noc­legi w pro­stych jur­tach, wymu­sza­nie zamąż­pój­ścia. Kraj ten przez swoje górzy­ste ukształ­to­wa­nie był przez lata zapo­mniany. Dopiero po wcie­le­niu go do Związku Radziec­kiego nastą­piły szyb­kie zmiany. Nowe drogi, elek­trow­nie wodne, współ­cze­sne mia­sta, sowiecka kul­tura, rosyj­ski język. Wszystko nastą­piło na tyle szybko, że nie wyparło sta­rego tylko umiej­sco­wiło się rów­no­le­gle. Nawet jeśli Kir­giz pod­jeż­dża dżi­pem pod jurtę to na­dal czci śre­dnio­wiecz­nego, mitycz­nego boha­tera naro­do­wego – Manasa.

Co myślisz?

© 2018 Przed namiSkontaktuj się z nami