Turcja

Ellerine sağlık! - Niech Twoje dłonie będą zdrowe!

8 sierpnia 2018/Turcja

Uważajcie na tych ciemnych, to Kurdowie, im nie można ufać – powiedział Refik, nasz pierwszy host w Edirne. Refik jest studentem anglistyki, akurat były wakacje a on dorabiał w kawiarni w której nas ugościł. Regularnie donosił nam lemoniadę na zmianę z herbatą. Refik był pierwszym Turkiem z którym rozmawialiśmy. Od przekroczenia granicy do Edirne towarzyszyły nam tylko nawoływania z minaretów, które nawet dla wielu Turków są niezrozumiałe. Modlitwy są po arabsku. Refik bardzo uczynnie tłumaczył nam wszystkie zawiłości kultury tureckiej, a im więcej mieliśmy pytań, tym sprawy komplikowały się bardziej. Dlaczego nie przetłumaczono modlitw na turecki? – zapytaliśmy Refika. Jego zdaniem muzułmanizm w Turcji jest nietykalny, a wierni gorliwie przekładają paciorki w palcach udając, że coś rozumieją. Im nie zależy na asymilacji. To dwie Turcję. Powiedzieliśmy mu, że w Polsce mówi się „siedzieć jak na tureckim kazaniu” i wcale go to nie zdziwiło. Także w mentalności Refika krył się pewnien dualizm. Był bardzo europejski, może to wrażenie sprawiał jego świetny angielski, chociaż cały czas przepraszał za to jak mówił. Był niezwykle uczynny, karmił nas, chciał nam zrobić pranie, napisał nam bardzo dobry słowniczek turecki. Ale miał też swoje wewnętrzne sprzeczności. Wyprowadził się na drugi koniec Turcji, aby być jak najdalej od swojej rodziny. Ostrzegał przed Kurdami, uchodźcami, konserwatywnym wschodem Turcji. Bardzo chcieliśmy zweryfikować jego ostrzeżenia.

Kilka miejscowości i dni jazdy od Edirne, w Lüleburgas poznajemy Inanc’a. Potwierdza niektóre tezy Refika. O wpływie religii na politykę i obecnego prezydenta Erdogana. O ogromnej 3.5 milionowej liczbie syryjskich uchodźców jaką przyjęła Turcja w zeszłym roku. O tym, że “rzekomo” Syryjczycy uchodźcy dostali obywatelstwo i prawo wyborcze tuż przed wyborami, aby stać się elektoratem Ergodana. Tym, co różni Inanc’a od Refika, który uciekł od konserwatywnej rodziny jest to, że Inanc chce być blisko swojej – “mam wielki szacunek do regionu z którego pochodzę i rodziny. Nie chcieli, żebym stąd wyjeżdżał więc ich posłuchałem.” Inanc studiuje turystykę i w przyszłości chce być lokalnym przewodnikiem po regionie Marmara.

Kolejny przystanek mamy w Silivri u Hilal i Ozy’iego, którzy są niewątpliwie majętnymi turkami. Na swój ślub zaprosili blisko 1000 osób, co nawet na Turcję jest dużą liczbą, gdzie gości zaprasza się w setkach. Hilal pracuje dla międzynarodowego koncernu, Ozy ma pizzerię w centrum. Dementują historię z przyznanym prawem do głosowania dla uchodźców z Syrii, ale dodają, że Unia Europejska płaci Turcji haracz, aby ta trzymała uchodźców u siebie. Silivri jest kurortem dla bogatych, z ładnym deptakiem nam morzem i eleganckimi restauracjami. Jak się później dowiadujemy, mieszkają tu znani aktorzy i wszyscy ci, którzy mogą sobie pozwolić na niebycie w Stambule na co dzień.

Na własnej skórze przekonujemy się jak wielką radością może być możliwość przebywania poza Stambułem. Miasto zostało pochłonięte przez samochody. Cały dzień przedzieramy się do centrum pięciopasmówką, która w drogą stronę jest zablokowana. Jest popołudnie, ludzie wracają z pracy. Nocujemy u Camila – Kurda, artystę i wykładowcę sztuki. A Refik ostrzegał przed Kurdami. Dobrze, że go nie posłuchaliśmy. Camil ma dobre, łagodne i uważne spojrzenie.  Bycie artystą i gospodarzem najwyraźniej idzie w parze – od pierwszego spotkania z nim czujemy wielkoduszność i wrażliwość, którą oprócz nas obdarza swojego psa husky – Miszę. Camil pracuje jako nauczyciel sztuki – uczy dzieci szczególnie uzdolnione. Kiedy go poznajemy jest w momencie dużej zmiany. Gdy w Turcji tydzień wcześniej wybory po raz kolejny wygrał Erdogan, Camil postanawia kupić karawan, w nim zamieszkać i wyjechać z Turcji. Jesteśmy jego ostatnimi gośćmi. Kiedy do śniadania przynosi kilku litrowy pojemnik z marmoladą zaczyna snuć swoją historię. Marmolada jest od jego mamy, przywieziona z dalekiej Turcji przy granicy z Syrią, gdzie jest największe zagęszczenie Kurdów. Opowiada o bogatej kulturze kurdyjskiej przekazywanej w śpiewach i w opowieściach Dengbej, które potrafią trwać przez kilka dni. Dengbej to też określenie śpiewaka o mocnym głosie. Chcemy też dowiedzieć się dlaczego wielomilionowy elektorat Kurdów głosuje na partię rządzącą, chociaż ta nie poprawia ich sytuacji. Znowu odpowiedzią jest religia. Camil przez swoją rodzinę został wyklęty, nawet uważany za terrorystę za swoje liberalne poglądy. W dzień naszego wyjazdu on też się pakuje. Leci na ślub w swojej rodzinie. Potem już nie mamy okazji zapytać jak wyglądało jego spotkanie z tymi w których oczach jest terrorystą.

To nasze pierwsze spotkania w Turcji. Gdy tylko wkroczyliśmy na azjatycką stronę kraju, rozmowy o polityce zeszły na dalszy plan. Być może to przez trudności w rozmowie w języku angielskim, być może im bliżej wschodu ludzie skupiają się na nieśpiesznym piciu herbaty i rozmowach o tym co tu i teraz. Nie zmienia to faktu, że za każdym razem jesteśmy goszczeni z olbrzymią uważnością i wielkodusznością. Zdarzyło nam się dostać nawet półtora porcji żebyśmy przypadkiem nie wyszli głodni z restauracji. Próby zapłacenia za siebie albo zaproszenia naszych gospodarzy na posiłek kończyły się często niepowodzeniem – w odpowiedzi słyszeliśmy, że jak się ponownie spotkamy w Polsce, to będzie okazja, teraz jesteście naszymi gośćmi.

Güle güle Turcja!

Co myślisz?

© 2018 Przed namiSkontaktuj się z nami