Japonia faluje. Docieramy do niej, jak przystało na wyspę, od strony morza. Prom, na którym płyneliśmy z Korei całą noc, rano zawinął do portu. Wszyscy nasi współpasażerowie w kajucie wstali przed nami i zdążyli już poskładać w równe kostki posłania na których spali. Ostatni myją zęby i pakują piżamy do walizek. W szerokim korytarzu ustawiają się w równe rzędy do wyjścia. Na tyle ciasno, aby wszyscy się zmieścili, na tyle luźno, aby nie kłopotać nikogo wokół. Niczym morskie rośliny falujące w lekkich ruchach wody. My nawet nie próbujemy dopasować się do kolejki. Koncentrujemy się na tym, aby wyprowadzić wielkie rowery, a połamani, po nocy spędzonej na twardej podłodze, także nie współgralibyśmy z harmonijnym rytmem tłumu.
Skomentowano (1)
:* ciekawe